Sto dni „wakacji”
Jerzy Magierski
Właśnie, każdy z nas chciałby takie mieć. Prawda? Ale dla nas biegających i kochających to robić,
takie wakacje od biegania to raczej jakiś koszmar. Niestety są kontuzje, które czy nam się to podoba,
czy nie, wysyłają nas na taki odpoczynek. Jedna z nich przydarzyła się właśnie mnie; nazywa się
rozcięgno podeszwowe.
Zanim jednak opiszę, jak do tego doszło, kilka słów o sobie. Mam 53 lata, mieszkam w Starej
Miłośnie, biegam od końca lipca 2007 roku. Moją przygodę z bieganiem rozpocząłem bez
jakichkolwiek wcześniejszych doświadczeń, wiedzy o bieganiu i wszystkim, co się z tym sportem wiąże
( trening, ubiór, dieta, regeneracja, polityka startowa itp.). Pokochałem ten sport, a przede wszystkim
starty w zawodach.
Startowałem bardzo często – w każdą sobotę lub niedzielę był jakiś bieg ( na 10 km, 15 km lub
półmaraton). Robiłem jeden lub dwa treningi w tygodniu, a później w weekend znów start na
„maksa” w zawodach. 31 maja 2008 roku pobiegłem „Bieg Truskawki” w Puszczy Kampinoskiej, a
następnego dnia „zrobiliśmy” z kolegą 25-kilometrowe wybieganie po lesie – i wtedy GO poczułem
wstając rano z łóżka – ten ból pod piętą, który utrzymywał się przez kilka godzin. Zignorowałem to, a
wieczorem zafundowałem sobie krótki trening szybkościowy – 8 minut z prędkością maksymalną. Do
domu ledwo doszedłem czując potworny ból pod piętą. Zacząłem szukać w pismach o bieganiu i w
książkach informacji co to za „diabeł”…..
I znalazłem: „zapalenie rozcięgna podeszwowego to najczęstszy uraz stopy spowodowany brakiem
odpowiedniej rozgrzewki, gimnastyki rozciągającej i zbyt intensywnym zwiększaniem dystansu i
tempa biegu”. Rano ból był bardzo dokuczliwy, by po kilku godzinach być znośnym. Stosowałem
okłady z lodu, które trochę łagodziły ból. Chciałem wyleczyć się sam i to szybko, bo zależało mi na
tym, by w sobotę koniecznie pobiec na 10 kilometrów, gdyż nie chciałem stracić trzeciej pozycji
zajmowanej w tym cyklu. Owinąłem bolącą stopę bandażem elastycznym i pobiegłem, ba, nawet
dobiegłem, ale z zaciśniętymi z bólu zębami. To był koniec, czułem, że jest bardzo źle – takiego bólu
nie zaznałem do tej pory. Wiedziałem, że sam sobie z tym nie poradzę. Zgłosiłem się do Kliniki
Rehabilitacji Sportowej ORTOREH prowadzonej przez Ewę Witek – dziewczynę, która również biega.
Konsultacja, lekarz, skierowanie na USG i diagnoza, która brzmiała dla mnie niemal jak wyrok:
rozerwanie rozcięgna podeszwowego w kilku miejscach. Całkowita przerwa w bieganiu przez 3
miesiące, a na przyszłość koniec z szybkim bieganiem na zwodach. Co pozostaje? Truchtanie po lesie,
jogging – to nie dla mnie! Gdzie adrenalina startowa, gdzie atmosfera zawodów, rywalizacja?
Rozpocząłem rehabilitację w „Ortoreh”, musiałem też chodzić w specjalnych wkładkach do butów.
W połowie września 2008 roku czując, że wystarczy już tej abstynencji biegowej (100 dni) –
rozpocząłem delikatne treningi. Wszystko było w porządku – nie czułem pod piętą żadnego bólu.
Wcześniej zrobiłem jeszcze jedno: zmieniłem obuwie z amortyzującego na neutralne startowe ( zbyt
duża amortyzacja dla lekkiego biegacza nie jest wskazana).
28 września 2008 roku pełen obaw i wbrew rozsądkowi wystartowałem w półmaratonie łowickim.
Udało się, a życiówka 1:31:33 zaskoczyła mnie samego!! Bo przecież po tak poważnej kontuzji, po
długiej przerwie i w zasadzie bez właściwego treningu osiągnąłem taki wynik!!
Czując się już naprawdę dobrze, zdecydowałem, że pobiegnę w maratonie poznańskim 12.10.2008
roku. Tu również biegło mi się bardzo dobrze, bez żadnego kryzysu na trasie uzyskałem 3:22:19 –
znowu życiówka!
Inne wyniki na trasie z atestem:
10 km – 39:06 dn. 14.12.2008
15 km – 59:30 dn. 18.01.2009
półmaraton Wiązowna – 1:24:48 dn. 01.03.2009
Od jesieni 2008 roku do końca stycznia 2009 roku biegałem już regularnie cztery – pięć razy w
tygodniu według planu treningowego Jerzego Skarżyńskiego. Teraz rozpoczynam ośmiotygodniowy
plan BPS do maratonu wg Petera Greifa. Będę trenował na wynik 3:10, który chcę uzyskać w Dębnie
19.04.2009 roku. Plan na ten rok to zbliżyć się maksymalnie do trzech godzin w maratonie
warszawskim.
Z perspektywy czasu oceniając moje pseudo treningi widzę, jak wiele błędów popełniałem.
Zrozumiałem też, jak ważna jest rozgrzewka i gimnastyka rozciągająca – przed, a szczególnie po
biegu. To były elementy treningu, których nie wykonywałem prawie wcale, a tak naprawdę to
właśnie one zabezpieczają nas przed pójściem na niezaplanowane wakacje.
Piszę to, bo uważam, że lepiej uczyć się na cudzych błędach i trenować „ głową”. Gdy jednak
poczujecie, że coś was boli w okolicy pięty – nie bagatelizujcie tego! Od stanu zapalenia rozcięgna do
jego zerwania i rozerwania – to tylko kilka kroków ( w przenośni i naprawdę). Natychmiastowa
przerwa w treningach jest w tym przypadku konieczna! A jeśli już się zdarzy to najgorsze, to właściwa
diagnoza i rehabilitacja sprawi, że szybko odzyskacie utraconą wiarę w możliwość dalszego biegania i
rywalizacji na zawodach.